Myślałem, że Mekką Polaków jest Wielka Brytania, ale okazuje się, że również Francja przygarnęła sporo naszych rodaków. Spędziłem kilka dni na południu Francji, w okolicach miasta Castelsarrasin i jest ich tam sporo, ale ja nie o tym. Przyznaję, że do Francji jestem uprzedzony, więc nie wszystkie uwagi spotkają się ze zrozumieniem czytelników, ale podejmę próbę opisu Francji okiem turysty, który znalazł się tam dość przypadkowo.
Wylądowaliśmy na lotnisk w Bergerac, które z wyglądu przypomina kurnik, lotnisko regionalne to zbyt odważne określenie. Przepraszam za jakość zdjęcia, ręka mi zadrżała na widok punktu odbioru bagaży.
Na szczęście mieliśmy tylko podręczne ponieważ irlandzki przewoźnik z harfą w herbie wprowadził drakońskie opłaty za dodatkowy bagaż.
Ciężko się było zgubić, to był niewątpliwy plus tego lądowiska.
W życiu nie widziałem tylu francuskich samochodów w jednym miejscu, widać lubią wspierać własny przemysł. Szkoda, że Polacy nie chcą kupować Polonezów 😉
Podobno Francuzi są zadowoleni z życia, zrelaksowani i szczęśliwi. Ciężko stwierdzić bo a) ulice są cały czas puste b) wszyscy mówią tylko po francusku, chyba nie zauważyli, że od czasów Napoleona nikt się nimi za bardzo nie przejmuje c) domy miały okiennice zamknięte cały czas (niezależnie od pogody i pory dnia).
Cała okolica wyglądała jakby potrzebowała natychmiastowego remontu (wszystkie zdjęcia z centrum).
Pozytywne zaskoczenie; nie widziałem we Francji grubasów do czego przywykłem w UK. Francuzi jedzą zdrowo, nie widać fast foodów, większość towarów na targu stanowiło zdrowe jedzenie.
Francuzi jedzą pyszne bagietki i dobre pieczywo 🙂
Oraz asfalt. Nie wiem skąd te drzewa biorą wodę podczas ponad 40 stopniowego lata.
Francuzi lubią również naprawiać samochody jak Brytyjczycy, srebrna taśma dla zakładników czyni cuda.
Tak samo traktują swoje domy a na ulicach czuć oddech średniowiecza.
Kłamstwo, nie było żadnych pontonów, same łodzie.
Sztuka.
Polityczny majstersztyk po II wojnie światowej ustawił Francję w jednym szeregu z Anglią, USA i ZSRR (to po kilkudniowym oporze i potem współpracy z hitlerowskimi Niemcami, Vichy, i mizernym ruchu oporu, który w porównaniu z polskim wyglądał jak kibel obok wodospadu), teraz stawiają sobie pomniki.
Pomniki były niedaleko dworca kolejowego, chyba przyjechała wycieczka z Polski.
Piękny kościół z XIII w. w centrum miasta stoi pusty, Francja już dawno zlaicyzowana. To znaczy jej chrześcijańska część.
Francuzi tradycyjnie zapominają, że dwukrotna noblistka o imieniu Maria, która wyszła za Francuza o nazwisku Curie używała dwuczłonowego nazwiska (Skłodowska – Curie!!!) co mnie niezmiennie irytuje.
Cała okolica jest pełna sadów, może tam się wszyscy pochowali?
Bo w merostwie o 16.00 w środę już nikogo nie było.
Francja mnie nie polubiła, wróciłem z zimnem w kąciku ust, przeziębieniem i bólem zęba co mogło mieć nikły wpływ na moje komentarze. Przynajmniej pogoda była ok i popadało trochę. 😉